Kredyty i inne formy finansowania dla rolników w 2025 roku

Wprowadzenie

Rolnictwo to specyficzna branża – wymaga dużych nakładów finansowych na początku cyklu produkcyjnego (zakup nasion, nawozów, paliwa, maszyn), podczas gdy zyski pojawiają się dopiero po zbiorach. Taki rozjazd w czasie między wydatkami a przychodami powoduje, że utrzymanie płynności finansowej bywa dla rolnika wyzwaniem. Dodatkowo dochodzą czynniki niezależne od nas: pogoda, klęski żywiołowe, wahania cen skupu – to wszystko może zaburzyć przychody gospodarstwa i utrudnić spłatę zobowiązań.

W 2025 roku znaczenie finansowania w rolnictwie jest jeszcze większe niż dawniej. Z jednej strony rosną koszty produkcji (choćby ceny nawozów, energii czy pasz), z drugiej – Unia Europejska stawia przed nami nowe wymagania związane z ochroną klimatu i Europejskim Zielonym Ładem. Aby dostosować się do tych wymogów i jednocześnie pozostać konkurencyjnym, musimy inwestować w nowoczesne technologie, maszyny oszczędzające paliwo, rozwiązania proekologiczne. To wszystko kosztuje. Wielu rolników, w tym ja, nie jest w stanie pokryć takich wydatków wyłącznie z bieżących dochodów gospodarstwa. Dlatego sięgamy po kredyty, dotacje i inne formy finansowania.

Finansowanie w rolnictwie pełni rolę swoistego „bezpiecznika”. Dzięki niemu można zrealizować planowane inwestycje (np. budowę nowej obory czy zakup ciągnika) bez czekania wielu lat na zgromadzenie potrzebnych środków. Kredyt lub leasing pozwala działać tu i teraz – zwiększyć skalę produkcji, unowocześnić park maszynowy, podnieść wydajność. Dofinansowania rządowe i unijne dają szansę na rozwój przy mniejszym obciążeniu własnego budżetu, bo pokrywają część kosztów. Oczywiście zewnętrzne finansowanie to także zobowiązanie – dług, który trzeba spłacić. Dlatego kluczowe jest rozsądne zaplanowanie, po co i ile chcemy pożyczyć oraz czy będziemy w stanie to spłacić nawet, gdy przyjdą gorsze lata. Sam przekonałem się, że dobry plan finansowy to podstawa: przed wzięciem kredytu zawsze analizuję różne scenariusze – co jeśli plony będą niższe o 20%? co jeśli ceny skupu spadną? Takie podejście pomaga uniknąć popadnięcia w pętlę zadłużenia.

W dalszej części artykułu szczegółowo opiszę różne formy finansowania dostępne dla rolników w 2025 roku. Omówię kredyty bankowe (wraz z ich rodzajami, warunkami i dokumentami wymaganymi przez banki), dostępne dofinansowania rządowe i unijne (programy wsparcia, dotacje inwestycyjne, dopłaty), wyjaśnię na czym polega leasing maszyn rolniczych i kiedy warto z niego skorzystać, a także podzielę się poradami, jak zwiększyć zdolność kredytową rolnika. Na koniec przedstawię moje rekomendacje, jak wybrać najlepszą formę finansowania w zależności od sytuacji gospodarstwa.

Kredyty bankowe dla rolników

Kredyty bankowe to podstawowe źródło finansowania dla większości rolników. Sam wielokrotnie korzystałem z kredytu bankowego, gdy potrzebowałem dodatkowych środków na rozwój gospodarstwa lub przetrwanie trudniejszego okresu. Banki w Polsce (zarówno duże banki komercyjne, jak i lokalne banki spółdzielcze) od lat oferują specjalne produkty kredytowe dostosowane do potrzeb branży rolnej. W 2025 roku oferta takich kredytów jest bogata – obejmuje finansowanie krótko- i długoterminowe, na różne cele, często na preferencyjnych warunkach dla rolników. Zanim przejdziemy do omówienia konkretnych rodzajów kredytów, warto zaznaczyć, że banki oceniając wniosek rolnika biorą pod uwagę specyfikę dochodów z gospodarstwa. Wiedzą, że przychód bywa sezonowy i zależny od pogody, dlatego często umożliwiają np. dopasowanie harmonogramu spłat do cyklu produkcyjnego (raty płatne po zbiorach lub raty balonowe). Mimo to, podstawowa zasada jest taka sama jak w każdej branży – trzeba wykazać zdolność kredytową i wiarygodność, by kredyt otrzymać.

Wyróżniamy kilka głównych rodzajów kredytów bankowych dla rolników:

Kredyt inwestycyjny

Kredyt inwestycyjny to finansowanie przeznaczone na większe przedsięwzięcia, które mają zwiększyć potencjał gospodarstwa w długim terminie. Są to na przykład: zakup nowej maszyny (ciągnika, kombajnu, ciągnika sadowniczego itp.), budowa lub modernizacja budynków inwentarskich (obora, chlewnia, magazyn zbożowy), zakup ziemi rolnej, założenie sadu czy plantacji wieloletniej, inwestycje w systemy nawadniania, fotowoltaikę itp. Sam skorzystałem kiedyś z kredytu inwestycyjnego przy budowie nowego silosu zbożowego – bez takiego zastrzyku finansowego nie mógłbym sobie pozwolić na tak dużą inwestycję naraz.

Warunki kredytu inwestycyjnego zazwyczaj przewidują długi okres spłaty, dostosowany do charakteru inwestycji. Może to być nawet 10, 15 a czasem 20 lat spłaty, przy czym często dostępny jest okres karencji (zawieszenia spłaty kapitału) w trakcie realizacji inwestycji – np. bank daje 1-2 lata karencji, aby inwestycja zdążyła zacząć przynosić dochód zanim rolnik zacznie spłacać pełne raty. Karencja bardzo mi pomogła w przypadku silosu – zacząłem spłatę kapitału dopiero po pierwszym sezonie, w którym skorzystałem z nowego magazynu i uzyskałem lepszą cenę za ziarno dzięki przechowaniu.

Zabezpieczeniem kredytu inwestycyjnego zwykle jest majątek trwały – bank może wymagać wpisu hipoteki na zakupionej ziemi lub zastawu rejestrowego na maszynie finansowanej z kredytu. Często banki finansują np. do 80–90% wartości inwestycji, a resztę trzeba pokryć z własnych środków (wymagany jest wkład własny). Oprocentowanie takiego kredytu może być stałe lub zmienne. W 2025 roku większość kredytów w Polsce ma oprocentowanie zmienne oparte o stopę referencyjną NBP lub WIBOR, powiększone o marżę banku. Ponieważ stopy procentowe przez ostatnie lata były dość wysokie, raty kredytów inwestycyjnych zaciągniętych np. w 2022 czy 2023 były dużym obciążeniem. Na szczęście prognozy na 2025 sugerują stopniowy spadek stóp, co oznacza, że nowo zaciągane kredyty mogą być nieco tańsze, a raty łatwiejsze do udźwignięcia dla rolników.

Wymagane dokumenty i procedura: Ubiegając się o kredyt inwestycyjny, musiałem przedstawić w banku szereg dokumentów. Przede wszystkim potrzebny był plan inwestycji lub biznesplan – bank chce wiedzieć, na co pójdą pieniądze i czy inwestycja ma sens ekonomiczny (czy zwiększy dochody gospodarstwa na tyle, aby spłacić kredyt). Do tego dochodzi dokumentacja finansowa gospodarstwa: jeżeli prowadzisz pełną księgowość (większe gospodarstwa na zasadach ogólnych), to bilans i rachunek wyników za ostatnie lata. Jeśli jesteś mniejszym rolnikiem na ryczałcie czy na podatku rolnym, to bank może poprosić o zestawienie przychodów i wydatków gospodarstwa za ostatni rok lub oświadczenie o dochodach. Na pewno potrzebne są też zaświadczenia o niezaleganiu z podatkami (z Urzędu Skarbowego) i ze składkami na ubezpieczenie społeczne rolników (KRUS). Ja musiałem również dostarczyć dokumenty potwierdzające posiadanie ziemi czy budynków, które miały być zabezpieczeniem (odpis z księgi wieczystej dla działki, którą chciałem obciążyć hipoteką). W przypadku zakupu maszyny bank wymagał oferty lub faktury pro forma od dealera, żebym nie wziął pieniędzy na coś innego. Procedura bywa czasochłonna – od złożenia wniosku do uruchomienia kredytu minęło u mnie parę tygodni – ale dzięki dobremu przygotowaniu dokumentów całość przebiegła pomyślnie.

Kredyt obrotowy (operacyjny)

Kredyty obrotowe to druga podstawowa grupa – służą finansowaniu bieżących potrzeb gospodarstwa i utrzymaniu płynności. Rolnictwo ma to do siebie, że wydatki na produkcję ponosimy z wyprzedzeniem: trzeba kupić nasiona, nawozy, środki ochrony roślin, paszę dla zwierząt, opłacić bieżące rachunki (paliwo, prąd) – zanim przyjdą dochody ze sprzedaży płodów rolnych czy żywca. Mnie nieraz zdarzyło się, że wczesną wiosną kasa w gospodarstwie świeciła pustkami, bo wszystko poszło na zasiewy i nawożenie, a tu jeszcze kilka miesięcy do żniw i sprzedaży. W takich sytuacjach kredyt obrotowy bywa wybawieniem.

Kredyt obrotowy może przyjąć formę pożyczki lub linii kredytowej w rachunku bieżącym. Linia polega na tym, że bank ustala nam limit zadłużenia na koncie – możemy schodzić „na minus” do określonej kwoty, a wpływy na konto automatycznie spłacają ten debet. Osobiście lubię mieć w banku otwartą linię kredytową, bo nawet jeśli z niej nie korzystam cały czas, to daje mi ona poczucie bezpieczeństwa. Gdy trafia się nagły wydatek (np. atrakcyjna okazja kupna używanej maszyny, albo muszę szybko zapłacić za większą partię nawozu zanim zdrożeje), to korzystam z linii i nie muszę prosić nikogo o pomoc.

Warunki kredytów obrotowych są zwykle krótkoterminowe. Często umowę linii kredytowej zawiera się na 1 rok, z możliwością przedłużenia na kolejne lata. Bank co roku ocenia, czy gospodarstwo nadal ma zdolność i czy może odnowić limit. W przypadku pożyczki obrotowej, bywa że spłata musi nastąpić jednorazowo po sprzedaży plonów (np. kredyt sześciomiesięczny z jedną ratą kapitałową na koniec). Takie kredyty są z reguły wysoko oprocentowane (również stopa zmienna + marża), bo to krótkie pieniądze – jednak rolnik korzysta z nich tylko wtedy, kiedy potrzebuje, więc całkowity koszt zależy od faktycznego okresu zadłużenia.

Zabezpieczenia i wymagania: Kredyt obrotowy często bywa zabezpieczony mniej rygorystycznie niż inwestycyjny. Banki czasem zadowalają się wekslem in blanco i ogólnym zabezpieczeniem majątkowym gospodarstwa, albo cesją wpływów z dopłat bezpośrednich. W moim przypadku linia kredytowa była zabezpieczona właśnie cesją należnych mi dopłat bezpośrednich z UE – czyli zobowiązałem się, że jeśli nie spłacę kredytu, bank ma prawo przejąć te środki. Dla banku to dość pewne zabezpieczenie, bo dopłaty są wypłacane co roku przez państwo. Oczywiście do wniosku o kredyt obrotowy też musiałem dać dokumenty finansowe i zaświadczenia, choć procedura była prostsza niż przy kredycie inwestycyjnym. Czasem przy mniejszych kwotach banki oferują wręcz kredyt obrotowy na oświadczenie – deklarujesz jakie masz dochody, bez przedstawiania pełnych dokumentów finansowych, ale to raczej dla stałych klientów z dobrą historią.

Kredyty preferencyjne (z dopłatami, na szczególne cele)

Kredyty preferencyjne zasługują na szczególną uwagę, bo to ulubiona forma finansowania wielu rolników – także moja, gdy tylko uda się z takiego wsparcia skorzystać. Kredyt preferencyjny wygląda dla rolnika prawie tak samo jak zwykły kredyt bankowy, z tą różnicą, że jego oprocentowanie jest w znacznym stopniu pokrywane przez państwo (a dokładniej przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, czyli ARiMR). Innymi słowy, rolnik płaci dużo niższe odsetki niż normalnie, dzięki dopłatom budżetowym. To oznacza realne oszczędności – przy dużym kredycie można zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych na odsetkach w skali kilku lat.

W 2025 roku ponownie ruszyły programy kredytów preferencyjnych dla rolników, bo od początku roku ARiMR przyznała bankom pule środków na takie pożyczki. Z własnego doświadczenia powiem, że trzeba się spieszyć, bo kredyty preferencyjne są limitowane – jest określona pula pieniędzy na dopłaty do odsetek i gdy zainteresowanie jest duże, środki mogą się wyczerpać przed końcem roku. W przeszłości bywało tak, że rolnicy składali wnioski już w pierwszych tygodniach po ogłoszeniu naboru, by „załapać się” na preferencyjne warunki.

Rodzaje kredytów preferencyjnych: Państwo wspiera różne cele kredytowania. W 2025 dostępne są m.in.:

  • Kredyty preferencyjne inwestycyjne – np. linia „RR” na inwestycje w rolnictwie (zakup maszyn, budowa budynków, wyposażenie gospodarstwa) czy linia „PR” na inwestycje w przetwórstwo rolno-spożywcze. To bardzo atrakcyjne pożyczki, bo mogę sfinansować np. zakup ciągnika i płacić odsetki w wysokości zaledwie około 2% rocznie, podczas gdy normalny kredyt miałby np. 8–10%. Resztę odsetek dopłaca ARiMR. W efekcie miesięczna rata jest dużo niższa niż przy kredycie komercyjnym.
  • Kredyty preferencyjne na zakup ziemi (linia „Z”) – pozwalają sfinansować zakup gruntów rolnych z niższym oprocentowaniem. Jednak stawia się tu warunek, że zakup ma poprawić strukturę agrarną (czyli np. powiększasz swoje gospodarstwo, scalasz rozrzucone działki). Dla młodych rolników jest specjalna linia z częściową spłatą kapitału – oznacza to, że jeśli młody (do 40 lat) rolnik weźmie kredyt na ziemię, to państwo może umorzyć mu część kwoty kapitału. W 2025 ARiMR oferuje taką pomoc w ramach linii „MRcsk” – premia dla młodych na start, która de facto zmniejsza dług.
  • Kredyty klęskowe (linia „K01”, „K02”) – uruchamiane, gdy gospodarstwo poniosło straty w wyniku klęski żywiołowej, np. suszy, powodzi, huraganu. Sam na szczęście nie musiałem z nich korzystać, ale znam rolników, którym susza zniszczyła plony i skorzystali z takiego kredytu na wznowienie produkcji. Tutaj preferencja polega na tym, że oprocentowanie jest niskie (często podobnie jak inne preferencyjne, ok. 2–3% dla rolnika), a czasem bywa też możliwość częściowego umorzenia, jeśli straty były szczególnie dotkliwe.
  • Kredyty na szczególne wsparcie produkcji – np. w ostatnich latach pojawiły się preferencyjne kredyty dla producentów trzody chlewnej dotkniętych ASF (afrykańskim pomorem świń). W 2025 działa linia „KPS” – kredyt dla tych, którzy musieli zlikwidować stado świń z powodu ASF i chcą ponownie rozpocząć produkcję. Można z takiego kredytu finansować zakup prosiąt, paszy, remont chlewni itp., by odbudować hodowlę, a odsetki są w dużej mierze pokrywane przez państwo.

Gdzie dostać kredyt preferencyjny? Takie kredyty oferują wybrane banki, które mają umowę z ARiMR. Są to zarówno banki spółdzielcze (prawie wszystkie zrzeszone w Banku BPS i SGB) jak i niektóre komercyjne – na 2025 rok do programu włączyły się m.in. BNP Paribas, Santander, Pekao SA, Credit Agricole. Ja swoje kredyty preferencyjne brałem w lokalnym banku spółdzielczym, bo u nich najłatwiej było załatwić formalności – znali mnie, pomagali wypełnić wniosek „pod preferencje”. Procedura jest bowiem trochę bardziej złożona niż zwykłego kredytu – wniosek kredytowy trafia do banku, ale wymaga też pozytywnej decyzji ARiMR (agencja sprawdza, czy spełniam warunki pomocy publicznej, np. de minimis, i rezerwuje dla mnie pulę dopłat). Trwa to zwykle kilka dni dłużej niż normalnie.

Dokumenty i warunki: Poza standardowymi dokumentami finansowymi, przy kredycie preferencyjnym potrzebne są dodatkowe załączniki – np. protokoły oszacowania szkód (przy kredycie klęskowym muszę udokumentować straty, np. protokół z gminnej komisji po suszy), albo oświadczenie młodego rolnika, że nie korzystał wcześniej z danej pomocy (przy kredycie dla młodych). Trzeba też pamiętać, że preferencyjne warunki to pomoc publiczna, więc rolnik musi się kwalifikować w ramach limitów pomocy de minimis lub innych programów – co w praktyce znaczy, że jeśli ktoś już dostał dużo dotacji, to może go ograniczać maksymalna kwota wsparcia. Warto dopytać w banku lub ARiMR o te kwestie.

Podsumowując, kredyty preferencyjne to rewelacyjna opcja – tańszy pieniądz dla rolnika. Minusy? Ograniczona dostępność (limity) i konieczność spełnienia konkretnych kryteriów. Gdy planuję większą inwestycję, zawsze najpierw sprawdzam, czy jest szansa na kredyt z dopłatami – szkoda przepłacać na odsetkach, jeśli można dostać wsparcie państwa.

Kredyt pomostowy

Kredyt pomostowy to specyficzny rodzaj finansowania, którego celem jest przecięcie luki czasowej między wydatkiem a spodziewanym wpływem środków z innego źródła. Nazwa „pomostowy” dobrze oddaje istotę – to most łączący dwie chwile w czasie: kiedy musimy zapłacić za coś teraz, a kiedy otrzymamy środki później. W rolnictwie występują dwie typowe sytuacje, gdzie kredyty pomostowe się przydają:

  1. Pomost do dotacji unijnej: Wielu z nas aplikuje o dotacje z ARiMR (np. na modernizację gospodarstwa, zakup sprzętu w ramach programów unijnych). Jednak zasada tych programów jest taka, że najpierw musimy ponieść koszty z własnej kieszeni, a dopiero potem dostajemy refundację części wydatków. I tu pojawia się problem – skąd wziąć np. 200 tys. zł na traktor, jeśli liczyliśmy na to, że połowę zwróci dotacja? Banki oferują kredyty pomostowe właśnie na taki cel: udzielają finansowania na realizację projektu dotacyjnego, często nawet na całość kosztów brutto, a po otrzymaniu refundacji z ARiMR, środki z dotacji przeznaczane są na spłatę kredytu (automatycznie lub zgodnie z umową). Ja sam rozważałem taki kredyt, gdy składałem wniosek o dofinansowanie na maszyny – kalkulowałem, że jeśli dostanę decyzję pozytywną, to wezmę kredyt pomostowy, kupię maszynę, a potem spłacę połowę dotacją i resztę rozłożę sobie na parę lat. To wygodna opcja, bo nie muszę czekać z inwestycją do czasu aż uzbieram całą kwotę. Kredyty pomostowe na dotacje mają zazwyczaj formę krótkoterminowego kredytu (na czas realizacji projektu, np. 2 lata) z możliwością wcześniejszej spłaty bez prowizji zaraz po otrzymaniu refundacji. Bank wymaga oczywiście decyzji o przyznaniu dofinansowania lub przynajmniej potwierdzenia złożenia wniosku i spełnienia warunków – tak, by mieć pewność, że dotacja przyjdzie.
  2. Pomost do płatności za plony (przedplata, zaliczka): Druga sytuacja to, kiedy rolnik oczekuje dużego wpływu, np. zapłaty za sprzedane płody rolne czy wypłaty dopłat bezpośrednich, ale potrzebuje gotówki wcześniej. Przykładowo: sprzedałem zboże do skupu z odroczonym terminem płatności 60 dni, a muszę zapłacić teraz za środki ochrony roślin. Albo wiem, że w grudniu dostanę dopłaty bezpośrednie z UE, ale już w sierpniu brakuje mi środków. Z pomocą przychodzi kredyt pomostowy pod przyszłe wpływy. Wiele banków oferuje np. kredyt pod dopłaty bezpośrednie – w praktyce jest to po prostu pożyczka, która zostanie spłacona gdy ARiMR wypłaci dopłaty. Bank zwykle wymaga cesji tych dopłat jako zabezpieczenia. Sam kiedyś korzystałem z czegoś takiego: dostałem w banku ok. 70% kwoty dopłat, które mi przysługiwały, kilka miesięcy wcześniej, dzięki czemu kupiłem nawozy w sezonie kiedy były tańsze, a w listopadzie, gdy przyszły dopłaty na konto, automatycznie spłaciły kredyt. Podobnie można finansować się pod przyszłe zbiory czy należności – to trochę przypomina faktoring (finansowanie faktur) znany w biznesie, choć w rolnictwie nie jest to formalnie faktoring, a raczej właśnie krótkoterminowy kredyt na pokrycie dziury czasowej.

Warunki kredytu pomostowego zależą od jego specyfiki. Zwykle są to kredyty krótkie – do 12 czy 24 miesięcy – bo zakładają szybki wpływ środków, z których zostaną spłacone. Oprocentowanie bywa zbliżone do obrotowych, czasem nieco niższe, jeśli zabezpieczenie jest bardzo pewne (np. bank ma gwarancję dotacji z ARiMR albo pewną cesję dopłat). Z mojego doświadczenia formalności są uproszczone, bo bank mniej ryzykuje – wie, że pieniądze są „w drodze”. Ważne jest natomiast, żeby dopilnować celowości: jeśli biorę kredyt pomostowy na realizację projektu unijnego, muszę te pieniądze wydać zgodnie z projektem, bo inaczej dotacja przepadnie i zostanę z długiem. Bank może nawet wymagać faktur i rozliczenia, by mieć pewność, że wszystko idzie zgodnie z planem.

Warunki uzyskania kredytu – na co zwracają uwagę banki?

Niezależnie od rodzaju kredytu (czy to inwestycyjny, obrotowy, preferencyjny czy pomostowy), banki analizując nasz wniosek kierują się podobnymi ogólnymi kryteriami. Warto wiedzieć, na co zwrócić uwagę i jak się przygotować, żeby zwiększyć szansę na pozytywną decyzję. O poprawie zdolności kredytowej będzie jeszcze osobny rozdział, a tutaj opiszę podstawowe wymagania i dokumenty.

Zdolność kredytowa: Bank ocenia, czy nasze gospodarstwo jest w stanie wygenerować wystarczający dochód, by spłacić kredyt wraz z odsetkami. W praktyce przelicza się relację naszych przewidywanych rocznych dochodów do rocznych obciążeń z tytułu kredytów. Często stosunek ten musi spełniać określony próg, np. żeby dochód był co najmniej dwa razy większy niż rata roczna – to tylko przykład, każdy bank ma własne modele. Miałem kiedyś sytuację, że bank uznał mój dochód za zbyt niski na kredyt, bo w tamtym roku dotknęła nas klęska i zysk spadł – musiałem przedstawić dodatkowe argumenty, że kolejny rok będzie lepszy (np. umowy kontraktacyjne na zbyt płodów) i dopiero wtedy zaakceptowali wniosek.

Historia kredytowa i wiarygodność: Jeśli wcześniej brałeś kredyty i je rzetelnie spłacałeś, masz duży plus. Bank sprawdzi w BIK (Biurze Informacji Kredytowej), czy nie masz opóźnień w spłatach pożyczek, leasingów, a nawet ratalnych zakupów. Ja staram się zawsze płacić wszystko na czas – nie tylko z obawy przed odsetkami karnymi, ale też właśnie po to, by budować dobrą historię. Jedna drobna zaległość (np. zapomniana rata za telefon) może potem wyjść w historii i popsuć obraz. Bank może też sprawdzić, czy nie figurujesz w rejestrach dłużników (BIG), np. za niezapłacone rachunki – więc pilnowanie płatności to podstawa.

Zabezpieczenia: Banki zawsze myślą „co jeśli klient nie spłaci?”. Wtedy zadziała zabezpieczenie – sprzedaż zastawionej rzeczy, przejęcie środków z cesji, sięgnięcie po poręczyciela itp. Warto zawczasu przygotować dokumenty dotyczące majątku, który możemy zaoferować jako zabezpieczenie. Może to być hipoteka na posiadanej ziemi czy domu, zastaw na maszynach, kaucja w gotówce, poręczenie osoby trzeciej. Im lepsze i bardziej płynne zabezpieczenie, tym chętniej bank udzieli kredytu i czasem na lepszych warunkach (niższa marża). Rolnicy często zabezpieczają kredyty hipoteką na ziemi – sam tak robiłem, bo ziemia to nasz główny aktyw trwały. Pamiętajmy, by mieć uregulowane stany prawne gruntów (księgi wieczyste, uregulowane sprawy spadkowe) zanim zaoferujemy hipotekę – to przyspiesza proces.

Dokumenty formalne: Już częściowo wspominałem wcześniej, co jest potrzebne. Zbierzmy to: typowy bank wymaga od rolnika: dowodu osobistego, dokumentów potwierdzających posiadanie gospodarstwa (np. akt własności ziemi albo zaświadczenie z gminy o nadaniu numeru gospodarstwa rolnego/identyfikacyjnego ARiMR), dokumentów finansowych (PIT za ostatni rok, ewentualnie zestawienie przychodów i rozchodów, faktury sprzedaży za główne produkty – czasem proszą o np. faktury z mleczarni czy skupu za ostatnie miesiące, żeby ocenić przychód bieżący). Jeśli mamy umowy kontraktacyjne na dostawy produktów rolnych lub np. dzierżawy gruntów – to też warto pokazać, bo stałe umowy świadczą o stabilności dochodu. Dodatkowo wspomniane zaświadczenia z US i KRUS o braku zaległości to niemal pewnik (sam muszę takie dostarczać przy prawie każdym wniosku). Gdy kredyt jest duży, bank może poprosić o zaświadczenie, że nie toczy się wobec nas postępowanie komornicze albo że nie ogłosiliśmy upadłości konsumenckiej – raczej formalność, ale bywa wymagane.

Specyfika branży rolnej: Pamiętajmy, żeby w rozmowie z bankiem jasno przedstawić specyfikę naszego gospodarstwa. Czasem w standardowych formularzach oceny zdolności kredytowej rolnik „nie pasuje” do typowych rubryk (bo np. nie ma klasycznego zaświadczenia o dochodach jak etatowiec). Wtedy warto dołączyć własne wyliczenia: np. wykaz areału, strukturę zasiewów, plony z ostatnich lat, ceny sprzedaży – i pokazać, że nawet przy ostrożnych założeniach dochód jest stabilny. Ja często przygotowuję sobie takie zestawienie w Excelu, żeby dyskutować z analitykiem bankowym na konkretnych liczbach. To robi wrażenie profesjonalizmu i zwiększa zaufanie banku, że dobrze zarządzamy gospodarstwem.

Podsumowując, kredyt bankowy dla rolnika może przybierać różne formy, by służyć różnym celom: inwestycjom, płynności, prefinansowaniu dotacji czy startowi po klęsce. Banki w 2025 roku oferują szeroki wachlarz takich produktów, a konkurencja powoduje, że można znaleźć całkiem korzystne oferty. Sam przed wyborem kredytu porównuję oferty kilku banków – na przykład prowizje (opłata za udzielenie kredytu, zwykle 1-2%), możliwość karencji, wymagane zabezpieczenia. Warto negocjować – przy większych kwotach banki często idą na ustępstwa, np. obniżając prowizję lub marżę, byle przyciągnąć klienta. Pamiętajmy jednak, że kredyt to nie „darmowe” pieniądze – prędzej czy później trzeba oddać, i to z nawiązką. Dlatego zadłużajmy się z głową, pod konkretny plan rozwoju gospodarstwa.

Dofinansowania rządowe i unijne

Kredyty to nie jedyna opcja – rolnicy mogą korzystać także z różnych form wsparcia finansowego oferowanego przez państwo polskie i Unię Europejską. W 2025 roku mamy do dyspozycji kontynuowane dopłaty bezpośrednie, nowe ekoschematy, a także programy pomocowe w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) na lata 2023-2027 oraz środki z innych inicjatyw (np. Krajowego Planu Odbudowy, funduszy celowych). Jako rolnik staram się zawsze być na bieżąco z tym, jakie dotacje i programy są dostępne, bo to często pieniądze, których nie trzeba zwracać – szkoda nie skorzystać, jeśli jest możliwość. Poniżej przedstawię kompleksowy przegląd dostępnych form dofinansowania, zasad ich uzyskania oraz tego, kto może się o nie ubiegać.

Dopłaty bezpośrednie i płatności obszarowe

Zacznijmy od najbardziej powszechnej formy wsparcia, którą zna każdy rolnik – dopłaty bezpośrednie. Są to coroczne płatności dla właścicieli (lub użytkowników) gruntów rolnych, finansowane z budżetu UE w ramach WPR. Dopłaty bezpośrednie to w zasadzie podstawowy dochód gwarantowany dla gospodarstwa: dostajemy określoną kwotę za każdy hektar uprawny (wysokość stawek zależy od rodzaju upraw, może różnić się dla upraw podstawowych, dla młodych rolników, itp.). W 2025 roku system dopłat bezpośrednich nieco się zmienia, bo wdrażane są nowe zasady tzw. warunkowości i ekoschematów. Oznacza to, że aby otrzymać pełną kwotę dopłat, trzeba spełnić określone praktyki rolno-środowiskowe (np. dbać o strukturę gleby, zostawiać strefy buforowe, dbać o dobrostan zwierząt). Na szczęście te wymogi są zazwyczaj rozsądne i wielu z nas i tak je realizuje.

Dopłaty bezpośrednie same w sobie nie są kredytem ani pożyczką – to bezzwrotna pomoc, coś w rodzaju corocznej subwencji do dochodu rolniczego. Ich celem jest zapewnienie stabilności dochodów rolników i wynagrodzenie nas za dbanie o bezpieczeństwo żywnościowe kraju oraz za działania prośrodowiskowe. Ja traktuję dopłaty jako stały element przychodów mojego gospodarstwa – co roku planuję budżet wiedząc, że jesienią wpłynie na konto konkretna suma za uprawiane hektary. Niektóre gospodarstwa przeznaczają dopłaty wprost na spłatę rat kredytów (banki biorą to pod uwagę, tak jak wspomniałem np. przy zabezpieczeniu kredytu obrotowego).

Co ważne, w 2025 roku ekoschematy stały się istotną częścią dopłat. Ekoschematy to dodatkowe płatności za praktyki korzystne dla klimatu i środowiska. Przykładowe ekoschematy: rolnictwo węglowe (np. za stosowanie poplonów, ograniczenie orki, co zwiększa wiązanie CO2 w glebie), biologiczna ochrona upraw, dobrostan zwierząt (więcej przestrzeni dla bydła czy trzody), rolnictwo precyzyjne (za korzystanie z technologii ograniczających zużycie nawozów i pestycydów). Każdy ekoschemat ma swoją stawkę i jeśli wprowadzimy daną praktykę, możemy dostać dodatkowe pieniądze poza podstawową dopłatą. Ja w swoim gospodarstwie staram się realizować kilka ekoschematów – choćby sieję międzyplony i ograniczam orkę głęboką – dzięki temu dostaję dodatkowe dopłaty, a przy okazji gleba na tym zyskuje. Dla finansów gospodarstwa to istotny zastrzyk: w zależności od wielkości areału i liczby spełnionych ekoschematów, może to być kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie więcej.

Podsumowując tę część, dopłaty bezpośrednie to fundament wsparcia – nie wymagają żadnej spłaty, trzeba tylko złożyć wniosek (co roku do połowy maja składamy e-wniosek przez platformę ARiMR) i spełnić warunki. Każdy rolnik, nawet najmniejszy, powinien z nich korzystać, bo to realna poprawa dochodu. Pieniądze z dopłat można potem wykorzystać dowolnie – na bieżące wydatki, na inwestycje lub jako zabezpieczenie w banku przy kredycie.

Programy inwestycyjne i modernizacyjne (dotacje z ARiMR)

Oprócz dopłat obszarowych, istnieje cała gama programów pomocowych, które mają formę dotacji inwestycyjnych. Te programy to głównie efekt Wspólnej Polityki Rolnej i krajowych planów – w poprzednich latach znaliśmy je jako PROW (Program Rozwoju Obszarów Wiejskich 2014-2020), a od 2023 roku ruszył nowy Plan Strategiczny dla WPR 2023-2027. W praktyce chodzi o to samo: bezzwrotne dofinansowanie pewnych inwestycji lub działań w gospodarstwach, aby je unowocześnić, zwiększyć konkurencyjność i zrównoważyć rozwój obszarów wiejskich.

W 2025 roku rolnicy mogą liczyć na kilka głównych programów dotacyjnych obsługiwanych przez ARiMR (Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa). Postaram się wymienić te najważniejsze i pokrótce je scharakteryzować:

  • Modernizacja gospodarstw rolnych (inwestycje w gospodarstwa): Ten program (dawniej znany po prostu jako „Modernizacja” w PROW) w nowej perspektywie podzielony jest na różne obszary interwencji. W praktyce chodzi o dofinansowanie na zakup maszyn, urządzeń, budowę lub przebudowę budynków gospodarskich, poprawę infrastruktury w gospodarstwie. Dotacja pokrywa zazwyczaj 50% kosztów kwalifikowanych (czyli połowę wydatków na dane przedsięwzięcie można odzyskać). Dla młodych rolników lub w niektórych regionach może to być 60%. W 2025 roku ARiMR ogłasza nabory na konkretne obszary – np. rolnictwo precyzyjne (zakup maszyn z GPS, dronów do oprysku etc.), zielona energia (instalacje fotowoltaiczne, biogazownie przy gospodarstwie), ochrona wód (płyty obornikowe, zbiorniki na gnojowicę, aby spełnić normy), czy inwestycje w rozwój produkcji (np. mleczarstwo, produkcja trzody, sadownictwo) w zależności od potrzeb. Każdy nabór ma szczegółowe warunki – np. minimalna wielkość ekonomiczna gospodarstwa, kryteria punktowe (preferowane są np. gospodarstwa rodzinne, inwestycje zwiększające wartość dodaną, proekologiczne rozwiązania). Wnioski ocenia się punktowo i tworzy ranking – dotację dostają najlepsi. Sam aplikowałem kiedyś o taką dotację na maszyny i pamiętam, że musiałem zrobić solidny biznesplan, zebrać oferty cenowe, wypełnić skomplikowany wniosek, a potem czekać miesiącami na wyniki. Ale opłaciło się – dostałem zwrot połowy kosztów zakupu ciągnika i opryskiwacza, co realnie zaoszczędziło mi około 150 tys. zł.
  • Premia dla młodego rolnika: To program przeznaczony dla osób, które chcą przejąć lub założyć gospodarstwo i mają nie więcej niż 40 lat (w momencie składania wniosku). Premia jest wypłacana jako ryczałtowa kwota na start, aby ułatwić młodemu rolnikowi rozwinięcie gospodarstwa. W 2025 roku kwota premii została zwiększona – wynosi nawet 200 tys. zł (netto, bez VAT). Te pieniądze można przeznaczyć na zakup ziemi, maszyn, stada podstawowego, remonty, wyposażenie itp. (trzeba to opisać w biznesplanie). Oczywiście nie daje się ich od razu w całości – zwykle 80% wypłacają po spełnieniu pewnych warunków (np. rozpoczęciu gospodarowania), a pozostałe 20% po realizacji założonego planu inwestycji w gospodarstwie. W 2025 przewidywana jest kontynuacja programu z nieco łatwiejszymi zasadami niż wcześniej – np. szerszy krąg kwalifikujących się osób, może minimalnie większe wymagane ESU (wielkość ekonomiczna gospodarstwa). Kto może się ubiegać? – jak wspomniałem, osoba do 40 lat, która przejmuje gospodarstwo (lub już przejęła niedawno) i zobowiąże się prowadzić je oraz osiągnąć określoną wielkość ekonomiczną po wykorzystaniu premii. Trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje rolnicze (wykształcenie lub praktyka), albo uzupełnić je w ciągu kilku lat. W mojej okolicy kilku młodych skorzystało z tego – dostali środki, kupili pierwsze maszyny, obsiali większy areał i teraz całkiem nieźle sobie radzą. Premia to świetny zastrzyk na start, bo inaczej młody bez historii kredytowej miałby problem, by od zera sfinansować zakup ciągnika czy kombajnu.
  • Restrukturyzacja małych gospodarstw: Program adresowany do mniejszych rolników (gospodarstw o wielkości ekonomicznej zwykle poniżej pewnego progu, np. 25 tys. euro standardowej produkcji – co może odpowiadać mniej więcej 10-15 ha tradycyjnych upraw, choć zależy od rodzaju produkcji). Tacy rolnicy mogą otrzymać premię na rozwój gospodarstwa, która w nowym programie wynosi około 100-120 tys. zł. Warunkiem jest przedstawienie planu, jak ta premia pozwoli zwiększyć dochodowość i wielkość ekonomiczną gospodarstwa – celem jest, by z małego wskoczyć na wyższy poziom. To może oznaczać np. zakup kilku sztuk bydła i sprzętu do hodowli, zakup szklarni, maszyny do rozpoczęcia uprawy warzyw itp. Program jest tak pomyślany, by pieniądze trafiły do tych, którzy rokowali zwiększenie produkcji. W 2025 ARiMR również planuje nabory na restrukturyzację – jeśli ktoś ma nieduże gospodarstwo i chce je unowocześnić, zdecydowanie warto się tym zainteresować. Wymogi formalne są podobne – biznesplan, zobowiązanie do osiągnięcia określonych celów (np. zwiększenia dochodu, wielkości produkcji).
  • Inwestycje w przetwórstwo i rozwój produktów lokalnych: To program dla rolników lub ich domowników, którzy chcą przetwarzać własne produkty rolne i sprzedawać np. sery, wędliny, soki, oleje – czyli tworzyć wartość dodaną. Dotacja może sfinansować wyposażenie takiego małego przetwórstwa (np. budowa serowarni, zakup chłodni, rozlewni, młyna do zboża itp.). Dofinansowanie sięga zwykle 50% kosztów, a maksymalna kwota może wynosić kilkaset tysięcy złotych. W 2025 te inicjatywy są kontynuowane pod hasłem wspierania krótkich łańcuchów dostaw i lokalnego przetwórstwa. Jeśli ktoś ma pomysł, by np. z mleka produkować jogurty pod własną marką, to jest to program dla niego.
  • Programy prośrodowiskowe i klimatyczne: Oprócz dopłat obszarowych (które obejmują ekoschematy), są też stricte inwestycyjne programy środowiskowe. Przykładem jest Agroenergia – program prowadzony przez Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska (we współpracy z NFOŚiGW), który oferuje dotacje na instalacje OZE (odnawialne źródła energii) w gospodarstwach, głównie fotowoltaikę, pompy ciepła, małe turbiny. W 2025 Agroenergia dalej funkcjonuje – rolnik może uzyskać nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych dofinansowania do paneli słonecznych czy magazynów energii, co pokrywa znaczącą część kosztów. Innym przykładem są dotacje na inwestycje w retencję wodną (małe zbiorniki retencyjne, systemy nawodnień kropelkowych), wspierane w ramach działań adaptacyjnych do zmian klimatu. Także w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO) pojawiły się środki na gospodarkę wodną na obszarach wiejskich – choć tu beneficjentami są głównie gminy, co pośrednio pomaga rolnikom (np. budowa stawów, które poprawią wilgotność w okolicy).
  • Ubezpieczenia z dopłatą: Warto wspomnieć, że formą wsparcia, choć nie jest to dotacja do inwestycji, są dopłaty do ubezpieczeń upraw i zwierząt. Państwo dopłaca do 65% składki ubezpieczeniowej, jeśli ubezpieczamy uprawy od ryzyka pogodowego czy zwierzęta od padnięcia. W praktyce rolnik płaci tylko 35% ceny polisy, resztę pokrywa budżet. To zachęta, byśmy się ubezpieczali. W razie klęski dostaniemy odszkodowanie od ubezpieczyciela, a rząd nie musi potem wypłacać aż tylu zasiłków klęskowych. W 2025 dopłaty do ubezpieczeń nadal są dostępne – warto z tego korzystać, bo to zmniejsza ryzyko finansowe gospodarstwa. Ja co roku ubezpieczam przynajmniej zboża i rzepak od gradu i suszy – składka jest dzięki dopłacie dużo niższa, a śpię spokojniej.

Każdy program ma dokładnie określone warunki aplikacji. Zwykle trzeba złożyć wniosek w ARiMR w ogłoszonym terminie naboru (harmonogram naborów na dany rok jest publikowany – warto go śledzić, ARiMR 2025 opublikowała taki harmonogram na początku roku, byśmy mogli się przygotować). Do wniosku dołącza się biznesplan lub opis planowanej inwestycji/działania, dokumenty potwierdzające sytuację wyjściową gospodarstwa (np. wielkość ekonomiczną, powierzchnię, strukturę produkcji), różne oświadczenia. Procedura oceny może trwać kilka miesięcy. Gdy wniosek zostanie zaakceptowany, podpisujemy umowę z ARiMR i dopiero potem możemy realizować inwestycję – to bardzo ważne: nie można zacząć inwestycji przed złożeniem wniosku lub przed podpisaniem umowy, bo wydatki poniesione za wcześnie nie zostaną zrefundowane. Po realizacji inwestycji składamy wniosek o płatność z fakturami, dowodami zapłaty itd., i czekamy na przelew refundacji. To dość długi proces, ale gra jest warta świeczki, bo dostajemy sporą część kosztów z powrotem, bezzwrotnie.

Kto może się ubiegać? W zależności od programu kryteria się różnią. Generalnie:

  • Modernizacja – niemal każdy rolnik, który prowadzi gospodarstwo i wykaże odpowiednią wielkość ekonomiczną oraz sensowność ekonomiczną projektu (nie może być za mały, ale często też są górne limity, by wsparcie trafiało do gospodarstw rodzinnych a nie ogromnych korporacji).
  • Młody rolnik – wymagania wiekowe (<41 lat), rozpoczęcie gospodarowania (zwykle trzeba przejąć gospodarstwo nie wcześniej niż 24 miesiące przed złożeniem wniosku), odpowiednie kwalifikacje i powierzchnia gospodarstwa co najmniej minimalna (zwykle powyżej średniej krajowej lub wojewódzkiej minimalnej, zależy od edycji).
  • Restrukturyzacja małych – trzeba być poniżej pewnego progu wielkości (czyli mieć małe gospodarstwo, ale jednocześnie chyba powyżej 1 ha by kwalifikować się w ogóle), dochody spoza rolnictwa nie mogą przekraczać określonego pułapu, trzeba zobowiązać się do zostania rolnikiem ubezpieczonym w KRUS i prowadzenia gospodarstwa przez kilka lat.
  • Przetwórstwo – często wymaga posiadania statusu rolnika lub domownika rolnika, i planu utworzenia działalności gospodarczej (przetwórczej) albo posiadania już działalności marginalnej, lokalnej (MLD) czy wpisu do rejestru sprzedaży bezpośredniej.
  • Inne środowiskowe – często każdy rolnik może, byle spełnił warunki techniczne (np. ma miejsce na zainstalowanie paneli w Agroenergii, czy ma grunty, gdzie można zrobić zbiornik retencyjny).

Z mojego doświadczenia: kluczem jest dobre przygotowanie. Wnioski dotacyjne są skomplikowane i łatwo popełnić błąd, który może kosztować utratę punktów lub odrzucenie. Dlatego wielu rolników (ja też) korzysta z pomocy doradców – Ośrodki Doradztwa Rolniczego, prywatne firmy doradcze czy nawet konsultanci bankowi czasem pomagają wypełnić dokumenty. Warto też śledzić informacje na stronach ARiMR, Ministerstwa Rolnictwa, w prasie rolniczej – kiedy ruszy nabór, jakie są nowe zasady. W 2025 roku te zasady trochę ewoluują (bo to nowe rozdanie WPR), więc trzeba być czujnym.

Pożyczki i gwarancje z instytucji państwowych

Poza typowymi dotacjami i dopłatami, istnieją też inne formy wsparcia finansowego, które mogą pomóc rolnikom w uzyskaniu finansowania. Nie są to może środki, które trafiają wprost do naszej kieszeni jak dotacja, ale bardzo ułatwiają dostęp do kredytu lub zmniejszają jego koszty.

Jedną z takich form są fundusze gwarancyjne. Dla rolników od kilku lat działa Fundusz Gwarancji Rolnych (FGR) prowadzony przez Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK). Na czym to polega? Jeśli nasze gospodarstwo ma za mało własnego zabezpieczenia, aby bank dał nam kredyt (np. niewystarczającą hipotekę), to możemy poprosić o gwarancję z FGR. Fundusz poręczy za nas znaczną część kredytu (nawet do 80% kwoty), dzięki czemu bank czuje się bezpieczniej i pożyczy nam pieniądze. Taka gwarancja jest formą pomocy publicznej (chyba też de minimis), ale płaci się za nią symboliczne prowizje, albo bywa bezpłatna w niektórych programach. W 2025 roku BGK rozszerzył nawet program gwarancji (nazywany FGR+), aby objąć nim np. kredyty na odbudowę hodowli świń czy inne wskazane sektory. Sam nie korzystałem z gwarancji BGK, bo miałem własne zabezpieczenia, ale dla wielu moich znajomych rolników to był czynnik decydujący – np. młody rolnik bez dużej ziemi mógł dostać kredyt na zakup ciągnika, bo BGK poręczył brakujące zabezpieczenie. Warto zapytać w banku o taką możliwość przy składaniu wniosku kredytowego.

Istnieją też fundusze pożyczkowe dedykowane rolnikom czy mieszkańcom wsi, choć są one mniej popularne niż dotacje ARiMR. Przykładowo, niektóre województwa mają regionalne fundusze oferujące niskooprocentowane pożyczki na rozwój małych gospodarstw lub przetwórstwa lokalnego. Oprocentowanie bywa niższe niż rynkowe, a warunki spłaty elastyczne. Trzeba jednak poszukać w swoim regionie, często informacje o nich mają lokalne Agencje Rozwoju Regionalnego lub wspomniane ODR-y.

Wreszcie, warto pamiętać o wsparciu klęskowym ze strony rządu – to już nie finansowanie w sensie kredytu, ale bezpośrednia pomoc. Gdy wydarzy się klęska (susza, powódź, gradobicie), rząd nieraz uruchamia dodatkowe zasiłki lub dotacje dla poszkodowanych rolników (poza kredytami klęskowymi z dopłatami do odsetek, o których pisałem wcześniej). Wypłacane są wtedy określone kwoty pomocy na hektar zniszczonych upraw czy na sztukę utraconego inwentarza. W 2025 również zabezpieczono środki na ewentualne takie akcje pomocowe – oby nie było potrzeby, ale dobrze wiedzieć, że jeśli nieszczęście nas dotknie, można liczyć na pewną bezzwrotną pomoc finansową po oszacowaniu strat przez komisję.

Podsumowując, dofinansowania rządowe i unijne to szeroki wachlarz możliwości: od dopłat bezpośrednich, przez duże dotacje inwestycyjne, po mniejsze premie i ułatwienia w dostępie do kredytu. Każdy rolnik – niezależnie czy małe gospodarstwo rodzinne, czy większe towarowe – powinien rozejrzeć się, z czego może skorzystać. Ja co parę lat staram się zaaplikować do jakiegoś programu, by gospodarstwo szło do przodu przy wsparciu z zewnątrz. Oczywiście wymaga to wysiłku papierkowego i cierpliwości, ale rozwój polskiego rolnictwa w ostatnich dekadach w dużej mierze opierał się na środkach unijnych – szkoda by było nie wykorzystać dostępnych pieniędzy. Ważne jest tylko, by każdą decyzję o inwestycji z dotacją podejmować rozsądnie: dotacja pokryje część kosztów, ale zwykle musimy mieć resztę, często wspartą kredytem, więc to też zobowiązanie. Dlatego znów wracamy do planowania finansowego – dotacja i kredyt powinny iść w parze z realnymi możliwościami gospodarstwa.

Leasing dla rolników

Kolejną formą finansowania, coraz popularniejszą wśród rolników, jest leasing. Jeszcze kilkanaście lat temu mało kto na wsi o nim myślał – dominowały kredyty bankowe. Teraz jednak wiele maszyn rolniczych, ciągników, kombajnów czy nawet samochodów w gospodarstwach jest finansowanych właśnie leasingiem. Przyznam, że sam byłem początkowo sceptyczny wobec leasingu, bo wolałem „mieć na własność” sprzęt od razu, ale życie pokazało, że leasing ma pewne zalety i w określonych sytuacjach jest bardzo korzystny.

Na czym polega leasing i kiedy warto z niego skorzystać?

Leasing to w uproszczeniu forma dzierżawy sprzętu z opcją wykupu. Leasingodawca (firma leasingowa, często powiązana z bankiem lub producentem maszyn) kupuje dla nas maszynę, a my płacimy mu raty za jej użytkowanie. Formalnie do momentu spłacenia większości rat i wykupu, to leasingodawca jest właścicielem urządzenia, a my tylko użytkownikiem. W praktyce jednak korzystamy z maszyny tak, jakby była nasza. Po zakończeniu umowy zazwyczaj mamy możliwość wykupienia sprzętu na własność za ustaloną kwotę (np. ostatnia rata wykupowa to 1% wartości początkowej – wtedy sprzęt przechodzi na nas). Istnieje też leasing z wysoką wartością końcową, gdzie decydujemy czy zwrócić sprzęt leasingodawcy (np. i wziąć nowszy model w nowy leasing) czy go wykupić.

Kiedy leasing jest wart rozważenia? Z mojego punktu widzenia:

  • Gdy potrzebujemy szybko nowej maszyny, a nie mamy wystarczającej zdolności kredytowej lub zabezpieczeń na kredyt bankowy. W leasingu bowiem często wymagania są mniej rygorystyczne – firma leasingowa przede wszystkim patrzy na wartość i zbywalność przedmiotu leasingu (bo to on jest ich zabezpieczeniem). Jeśli bierzemy w leasing ciągnik o wartości 500 tys. zł, to dla leasingodawcy gwarancją jest ten ciągnik – w razie czego łatwiej go odzyskać i sprzedać, niż bankowi odzyskać pieniądze z kredytu. Dlatego leasing można dostać nawet, gdy bank odmawia kredytu.
  • Gdy chcemy rozłożyć sobie płatność za drogi sprzęt na wygodne raty, a jednocześnie mieć elastyczność podatkową. Jeżeli ktoś jest np. VATowcem lub rozlicza się na zasadach ogólnych (PIT) jako rolnik – leasing może dawać korzyści podatkowe (raty leasingowe stanowią koszt uzyskania przychodu, VAT od rat odliczamy na bieżąco). W moim przypadku, jako rolnika rozliczającego VAT, leasing miał plus, że nie musiałem finansować VAT-u od razu w całości przy zakupie maszyny – przy kredycie, kupując maszynę za 500 tys. + 115 tys. VAT musiałbym najpierw zapłacić 615 tys. (kredytem i wkładem własnym) i czekać na zwrot VAT z urzędu, a w leasingu płacę VAT stopniowo w każdej racie, więc nie zamrażam takiej kwoty.
  • Gdy zależy nam na krótszym okresie użytkowania sprzętu i potem wymianie na nowy. W leasingu operacyjnym (bo są różne rodzaje leasingu, o czym za chwilę) często praktykuje się model: bierzemy maszynę na 3-4 lata, płacimy raty, a po tym okresie zwracamy ją i bierzemy w leasing nowy model. Dzięki temu gospodarstwo zawsze dysponuje nowoczesnym sprzętem, a nie martwimy się sprzedażą starego ciągnika – to leasingodawca go sprzedaje na rynku wtórnym. Taki model polubiły zwłaszcza większe gospodarstwa i firmy usługowe w rolnictwie. Ja osobiście raczej wolę wykupić maszynę i używać jak najdłużej, ale rozumiem ten trend – tempo innowacji jest takie, że po 5 latach kombajn może być mocno przestarzały technologicznie i lepiej mieć nowy.
  • Gdy chcemy nie obciążać zdolności kredytowej w banku. Formalnie leasing to też zobowiązanie finansowe, ale w BIK nie figuruje tak jak kredyt (choć banki pytają często o raty leasingowe przy badaniu zdolności). Niemniej, korzystając z leasingu, zostawiamy sobie „wolną rękę” w bankach na wypadek gdybyśmy potrzebowali kredytu np. obrotowego – bo nie mamy jeszcze tyle kredytu, ale mamy leasing, który spłacamy z bieżących przychodów. Dla mnie to było istotne – brałem leasing na ciągnik, a jednocześnie mogłem potem wziąć kredyt obrotowy na nawozy, bo w oczach banku nie byłem tak bardzo zadłużony (leasing to bardziej umowa cywilna niż pożyczka).

Co można finansować leasingiem?

Najczęściej leasing kojarzy się z maszynami rolniczymi – i słusznie, bo większość firm leasingowych ma w ofercie specjalny leasing maszyn i urządzeń rolniczych. Można wziąć w leasing ciągniki, kombajny, sieczkarnie, opryskiwacze, sprzęt zielonkowy (prasy, kosiarki), ładowarki teleskopowe, pługi, siewniki – praktycznie każdy sprzęt rolniczy, zarówno nowy, jak i używany. Znam gospodarstwa, które leasingują też samochody terenowe lub dostawcze, używane w gospodarstwie (np. pick-up do przewożenia rzeczy, albo bus do sprzedaży na targu). Niektóre firmy leasingowe finansują również sprzęt do produkcji zwierzęcej (np. roboty udojowe, chłodnie do mleka, systemy zadawania paszy) czy sprzęt sadowniczy (platformy, opryskiwacze, sortownice). Są nawet oferty leasingu na panele fotowoltaiczne dla rolników – choć tu częściej spotyka się pożyczki niż klasyczny leasing, ze względu na kwestie własności instalacji. Generalnie jednak, jeśli coś ma charakter środka trwałego i przedstawia sporą wartość, to pewnie da się to leasingować.

Co ciekawe, firmy leasingowe coraz częściej konkurują o rolników oferując produkty dostosowane do sezonowości dochodów – np. raty sezonowe (większe raty płaci się raz do roku po zbiorach, a w pozostałych miesiącach symboliczne kwoty albo wcale). To wygodne, bo dostosowuje spłatę do cyklu produkcji. Sam otrzymywałem oferty, gdzie mogłem wybrać plan spłaty dopasowany do kalendarza mojego gospodarstwa – to elastyczność, której czasem banki nie mają przy kredycie.

Warunki umów leasingowych

Warto znać podstawowe cechy leasingu, by świadomie z niego korzystać:

  • Rodzaje leasingu: głównie są dwa – leasing operacyjny i leasing finansowy. W leasingu operacyjnym przedmiot leasingu jest własnością leasingodawcy przez czas trwania umowy, a korzystający zalicza raty leasingowe w koszty uzyskania przychodu (jeśli jest na książce podatkowej). VAT jest doliczany do każdej raty. Na końcu umowy można wykupić przedmiot za niewielką część wartości (np. 1-20%). W leasingu finansowym od razu środek jest u korzystającego w majątku (amortyzuje go), VAT płaci z góry od całości przy pierwszej racie, a raty to spłata kapitału + odsetki (odsetki w koszty). W rolnictwie częściej spotyka się leasing operacyjny – jest prostszy i daje większe korzyści podatkowe tym, którzy rozliczają się podatkowo. Jeśli ktoś jest rolnikiem na ryczałcie (podatku rolnym) i nie prowadzi księgowości, różnica między tymi leasingami jest mniej odczuwalna, bo nie rozlicza kosztów podatkowych – wtedy może i leasing finansowy bywa sensowny, ale to detal do konsultacji z księgowym.
  • Opłata wstępna (czynsz inicjalny): to odpowiednik wkładu własnego. Przy leasingu zwykle wpłacamy na start pewną kwotę, np. 10%, 20% wartości sprzętu. Są oferty leasingu bez wpłaty własnej, ale wtedy raty będą wyższe, a firma może żądać lepszej zdolności płatniczej. Standardowo jednak coś na początek trzeba mieć – ja wpłacałem 15% przy swoim leasingu, co było dość wygodne, bo bank przy kredycie chciałby może nawet 20-25%.
  • Okres leasingu: bywa od 2 do nawet 7 lat, zależy to też od przepisów podatkowych (leasing operacyjny musi trwać co najmniej tyle, by suma rat pokryła określony procent wartości i aby okres nie był krótszy niż pewien minimalny czas amortyzacji – dla maszyn rolniczych to zwykle minimum 3 lata). W praktyce wielu rolników wybiera 5-letni okres leasingu dla drogich maszyn – wtedy raty są w miarę przystępne. Dla tańszego sprzętu lub używanego – krócej, 3-4 lata.
  • Wykup: jeśli chcemy po okresie leasingu mieć maszynę na własność, musimy ją wykupić. W umowie jest ustalona kwota wykupu – może to być symboliczne 1 zł (wtedy przez okres leasingu de facto spłacamy prawie całą wartość sprzętu w ratach, to przypomina kredyt), a może być np. 10-20% wartości – wtedy raty są niższe, ale na koniec musimy jeszcze dosypać większą kwotę jeśli chcemy zatrzymać sprzęt. Przy planie wymiany sprzętu często ustala się wyższy wykup – np. nie wykupujemy tylko bierzemy nowy leasing, a stary sprzęt oddajemy firmie, która spłaci resztę.
  • Koszty leasingu: Oprócz rat (które zawierają spłatę wartości sprzętu plus odsetki/prowizję leasingodawcy), mogą być dodatkowe opłaty: administracyjne, ubezpieczenie przedmiotu (leasingodawca wymaga pełnego ubezpieczenia maszyny – co i tak warto mieć, bo sprzęt drogi). Trzeba ubezpieczyć przedmiot i często cesja polisy jest na leasingodawcę. Firma leasingowa może narzucić swój pakiet ubezpieczenia (zwykle droższy niż gdybyśmy sami kupili polisę), ale mamy prawo zaproponować własne ubezpieczenie byle spełniało ich wymogi. Ja tak zrobiłem – znalazłem tańszą polisę ciągnika i leasingodawca się zgodził, dzięki czemu zaoszczędziłem trochę na składce.
  • Formalności: Zwykle leasing jest łatwiejszy i szybszy niż kredyt. Często ogranicza się do wniosku i oświadczenia o dochodach, bez takich stert dokumentów. Decyzja może być w kilka dni. Firmy leasingowe znają wartość maszyn, więc jak oceniają, że gospodarstwo jest w stanie płacić raty (czasem proszą o ostatnie rachunki z mleczarni czy ARiMR, ale nie zawsze), to szybko podpisuje się umowę. Sprzęt jest kupowany przez leasingodawcę bezpośrednio u dealera – to dla nas też wygodne, bo nie przejmujemy się przelewami i formalnościami zakupu, firma to robi, a my odbieramy maszynę wprost od sprzedawcy na podstawie upoważnienia od leasingodawcy.

Leasing a dotacje: Warto wspomnieć o jednym szczególe – jeżeli planujemy kupić maszynę z dotacją (np. 50% refundacji z ARiMR), to leasing operacyjny może być problemem, bo formalnie to leasingodawca jest właścicielem maszyny, a dotacje przeważnie wymagają, by beneficjent (rolnik) był właścicielem środka trwałego, za który dostaje refundację. W takiej sytuacji często lepszym rozwiązaniem jest pożyczka leasingowa albo leasing finansowy. Pożyczka leasingowa to produkt oferowany przez firmy leasingowe, który jest właściwie kredytem (pożyczką) tylko że udzielanym przez leasingodawcę a nie bank. Rolnik dostaje pieniądze lub bezpośrednio opłacany jest zakup na rolnika i od razu on jest właścicielem maszyny. Wtedy można normalnie rozliczyć dotację. Pożyczka leasingowa łączy zalety uproszczonej procedury leasingowej z faktem, że własność jest nasza – to dlatego popularna jest np. przy finansowaniu instalacji fotowoltaicznych z dotacją, albo maszyn z PROW. W 2025 spodziewam się, że sporo osób z tego skorzysta, bo ruszyły nowe nabory na dotacje maszyn i trzeba to z czymś połączyć.

Z mojego doświadczenia: Leasing, który wziąłem, poszedł bardzo sprawnie – wypełniłem wniosek z pomocą dilera maszyn (bo często dealerzy współpracują z firmami leasingowymi i od razu załatwiają finansowanie), wpłaciłem czynsz inicjalny, po tygodniu maszyna stała na podwórku. Raty miałem kwartalne, bo tak mi pasowało (co kwartał wpływy za sprzedane mleko i trochę upraw, więc dogadałem się, by płacić co 3 miesiące większą ratę zamiast co miesiąc). Spłacam regularnie, za rok mam symboliczną kwotę wykupu i sprzęt będzie mój. W trakcie umowy ważne było tylko, by dbać o maszynę – bo ona jest własnością leasingodawcy, więc w umowie jest np. zapis o obowiązku utrzymywania w należytym stanie, robienia przeglądów. Gdybym zaniedbał i np. maszyna by uległa zniszczeniu z mojej winy bez ubezpieczenia, musiałbym i tak zapłacić pozostałe raty. Ale to normalne rzeczy, zdroworozsądkowe.

Podsumowanie leasingu: To wygodna i często opłacalna forma finansowania dla rolników, szczególnie na sprzęt i maszyny. Warto ją rozważyć, zwłaszcza kiedy: nie chcemy lub nie możemy brać kredytu, zależy nam na szybkim załatwieniu finansowania, albo chcemy skorzystać z korzyści podatkowych. Trzeba zawsze policzyć całkowity koszt leasingu (sumę wszystkich rat + wykupu) i porównać z kosztem kredytu bankowego. Czasami leasing może wyjść trochę drożej niż dobry kredyt bankowy, ale różnice się zacierają, a zyskujemy mniej formalności. Ważne, by dopasować warunki leasingu do cyklu produkcji w gospodarstwie (np. wspomniane raty sezonowe). W 2025 roku firmy leasingowe kuszą rolników m.in. promocjami na finansowanie fabryczne (np. producent kombajnów we współpracy z leasingodawcą oferuje promocyjną stawkę 0% na pół roku albo niższą marżę). Warto pytać dilerów o takie oferty – czasem kupując nowy sprzęt, najbardziej korzystny finansowo będzie właśnie leasing subsydiowany przez producenta.

Jak zwiększyć zdolność kredytową rolnika?

To pytanie zadaje sobie wielu gospodarzy planujących większy kredyt: „Co zrobić, żeby bank dał mi tyle, ile potrzebuję?”. Zdolność kredytowa rolnika bywa trudniejsza do oceny niż np. osoby na etacie, ale są sposoby, by ją poprawić i uwiarygodnić się w oczach banku. Przez lata nauczyłem się kilku trików i dobrych praktyk, które teraz Wam przekażę. Dzięki nim kilkukrotnie udało mi się uzyskać finansowanie wyższe niż początkowo sugerował bankowy analityk. Oto szczegółowe porady:

  1. Prowadź i dokumentuj finanse gospodarstwa – Podstawa to rzetelna dokumentacja dochodów i kosztów. Nawet jeśli nie masz obowiązku prowadzenia pełnej księgowości, warto we własnym zakresie spisywać plony, przychody ze sprzedaży, wydatki na środki produkcji. Ja co miesiąc aktualizuję arkusz kalkulacyjny ze sprzedażą mleka, zboża, poniesionymi kosztami itd. Dzięki temu w każdej chwili wiem, jaki mam dochód. Dla banku taki dokument (nawet prywatne zestawienie) plus np. faktury sprzedaży mogą być dowodem, że gospodarstwo jest rentowne. Unikaj sytuacji, w której na papierze wykazujesz minimalne dochody (choć podatkowo to czasem kuszące, by płacić niskie podatki) – bo potem bank powie, że cię nie stać. Lepiej wykazać realne dochody i zapłacić ten niewielki podatek dochodowy (jeśli w ogóle Cię obejmuje), a zyskać zdolność na większy kredyt.
  2. Oddziel finanse domowe od gospodarstwa – Częstym błędem jest mieszanie wydatków prywatnych z działalnością rolniczą. Staraj się mieć osobne konto bankowe dla gospodarstwa i przez nie przeprowadzać wszystkie operacje związane z produkcją (sprzedaż płodów, zakup nawozów, opłaty za paliwo do ciągnika, itp.). Wtedy wyciągi z konta jasno pokażą przepływy pieniędzy z rolnictwa. Bank analizując historię konta widzi wtedy np. regularne wpływy z mleczarni czy faktur za zboże, co zwiększa Twoją wiarygodność. Sam założyłem kilka lat temu konto firmowe jako rolnik i dzięki temu mam lepszy ogląd na budżet gospodarstwa – a przy kredycie bank docenił uporządkowane finanse.
  3. Dbaj o historię kredytową – Tak jak wspomniałem, terminowe spłacanie dotychczasowych zobowiązań bardzo pomaga. Jeśli nigdy nie brałeś kredytu, możesz rozważyć zaciągnięcie niewielkiego i spłacenie go dla zbudowania historii. Np. wziąć na raty jakiś sprzęt AGD do domu lub mały kredyt gotówkowy i go spłacić – pokażesz tym samym, że jesteś wiarygodny. Ja zaczynałem od niedużego kredytu na używany ciągnik kilkanaście lat temu – spłaciłem go przed czasem i to zaprocentowało, bo przy kolejnym bank widział pozytywną historię. Oczywiście nie bierz kredytów na siłę, ale jeśli i tak planujesz zakup np. opryskiwacza za 20 tys., to może weź go na rok w kredycie i spłać – koszt odsetek będzie niewielki, a zyskasz wpis w BIK.
  4. Spłać/zmniejsz istniejące zadłużenia przed złożeniem nowego wniosku – Bank liczy obciążenia ratami. Jeśli masz kilka drobnych pożyczek, limit na karcie kredytowej, debet na koncie – to wszystko obniża zdolność. Przed ubieganiem się o duży kredyt warto pozamykać niepotrzebne limity, spłacić drobne zadłużenia. Ja przed składaniem wniosku inwestycyjnego spłaciłem wcześniej kredyt kupiecki w składnicy (miałem na środki ochrony roślin) i zrezygnowałem z karty kredytowej, bo bank traktował pełny limit karty jako moje potencjalne zadłużenie. Dzięki temu formalnie obciążenia były mniejsze.
  5. Zwiększ przychody lub pokaż dodatkowe źródła dochodu – Łatwo powiedzieć „zwiększ dochód”, ale chodzi mi o to, by ujawnić bankowi wszystko, co zarabiasz. Jeśli masz jakieś dodatkowe wpływy, np. wynajmujesz komuś magazyn, świadczysz usługi rolnicze sąsiadom kombajnem, albo sprzedajesz bezpośrednio jakieś produkty – pokaż to. Możesz dołączyć umowy najmu, umowy na usługi, paragony z targu itp. Każdy stabilny dodatkowy wpływ (legalny oczywiście) podnosi Twoją zdolność. Znam rolnika, który oprócz upraw miał małą firmę usługową (kosił trawniki, odśnieżał ciągnikiem) – bank wliczył mu dochody z tej działalności i dzięki temu dostał większy kredyt na ziemię. Czasem też małżonek/małżonka rolnika pracuje na etacie – wtedy można wziąć kredyt wspólnie i do zdolności doliczy się pensję współmałżonka. Wszystkie ręce na pokład!
  6. Wkład własny i zabezpieczenia – Jeśli to możliwe, zgromadź jak największy wkład własny do planowanej inwestycji. Im mniej procentowo chcesz pożyczyć, tym bank chętniej da kredyt. Mając np. 30% wkładu zamiast 10%, pokazujesz że nawet jak coś pójdzie nie tak, to bank nie straci (bo wartość inwestycji znacznie przewyższa dług). Podobnie działają dodatkowe zabezpieczenia – np. zaoferowanie, że oprócz hipoteki na kupowanej ziemi, możesz zabezpieczyć kredyt także hipoteką na innej działce albo poręczeniem kogoś bliskiego z majątkiem. Sam kiedyś poprosiłem ojca, by poręczył mi kredyt swoim gruntem – bank wtedy bez wahania zwiększył kwotę kredytu, bo mieli więcej zabezpieczeń niż potrzebowali. Ostatecznie i tak spłaciłem sam, a poręczenie było tylko „na wszelki wypadek”.
  7. Poprawa wskaźników finansowych gospodarstwa – To już trudniejsze i długofalowe, ale warto dbać o rentowność. Banki czasem patrzą na wskaźniki typu dochód/ha, zadłużenie/aktywa itp. Jeśli widzą, że gospodarstwo z 50 ha ledwo generuje dochód, to są ostrożne. Dlatego staraj się zwiększać efektywność: może zmiana struktury upraw na bardziej dochodowe, może stopniowe powiększanie skali produkcji. Oczywiście to też wymaga inwestycji – błędne koło – ale nawet drobne rzeczy, jak obniżenie kosztów (np. grupowe zakupy nawozów taniej) poprawią Twój wynik finansowy, a ten potem widać we wniosku kredytowym.
  8. Korzystaj z doradztwa i programów wspierających finansowanie – Nie bój się poprosić o pomoc profesjonalistów. Doradcy finansowi czy kredytowi potrafią podpowiedzieć, co zrobić, by zwiększyć zdolność lub przygotować lepiej wniosek. Czasem znają oferty jednego banku, który patrzy przychylniej na rolników niż inny. Mi doradca raz doradził, bym złożył wniosek do dwóch banków równolegle – w jednym mi odmówili, ale w drugim zaakceptowali, bo mają inne kryteria. Ponadto, jak wspomniałem w sekcji o dofinansowaniach – są gwarancje BGK czy dopłaty do odsetek. Jeśli Twoim problemem jest brak zabezpieczeń – powiedz o tym w banku, może zaproponują gwarancję z funduszu. Jeśli raty wydają się wysokie – sprawdź, czy nie ma programu preferencyjnego, by obniżyć oprocentowanie.
  9. Utrzymuj dobrą reputację w środowisku lokalnym – To może brzmieć miękko, ale zwłaszcza w bankach spółdzielczych i małych społecznościach opinia o Tobie ma znaczenie. Jeśli jesteś znany jako rzetelny rolnik, który zawsze spłaca swoje zobowiązania (choćby wobec innych rolników, dostawców), to bankowcy lokalni będą Ci bardziej ufać. Ja mam długoletnie relacje z moim bankiem – pracownicy mnie znają, wiedzą że jak mówię iż sprzedam tyle i tyle bydła i będą pieniądze, to tak będzie. Ta niemierzalna wiarygodność też pomaga w praktyce dostać finansowanie. Oczywiście to buduje się latami – uczciwością, dotrzymywaniem słowa, aktywnością np. w lokalnych organizacjach rolniczych (taki społeczny dowód wiarygodności).
  10. Przygotuj się do rozmowy z bankiem – Na koniec rada: idź do banku przygotowany jak do egzaminu. Miej ze sobą wszelkie dokumenty, a nawet dodatkowe, których nie wymagali (np. plan zasiewów na kolejny rok, żeby pokazać prognozę). Pokaż, że masz wiedzę o finansach swojego gospodarstwa i o rynku. Ja na przykład, gdy wnioskowałem o spory kredyt na kurnik, przyniosłem analizę cen pasz i jaj z ostatnich 5 lat i prognozę na kolejne 5, żeby pokazać, że nawet w pesymistycznym wariancie inwestycja się obroni. Takie rzeczy nie są wymagane, ale robią świetne wrażenie na decydentach. Bank widzi wtedy, że traktujesz sprawę poważnie, masz plan B i C w zanadrzu – a to zwiększa Twoją wiarygodność kredytową, która jest równie ważna co czysta zdolność liczona w tabelkach.

Zwiększenie zdolności kredytowej to często proces, nie coś, co zrobisz z dnia na dzień. Dlatego najlepiej myśleć o tym z wyprzedzeniem. Jeśli wiesz, że za dwa lata będziesz chciał wziąć duży kredyt na ziemię czy biogazownię, to już teraz staraj się budować odpowiednią sytuację finansową i historię. Wtedy, gdy przyjdzie moment, drzwi w bankach staną otworem.

Podsumowanie

Finansowanie gospodarstwa rolnego to szeroki temat, ale mam nadzieję, że ten obszerny przewodnik pomógł uporządkować najważniejsze kwestie i możliwości, jakie ma rolnik w 2025 roku. Na własnym przykładzie przekonałem się, że umiejętne korzystanie z różnych form finansowania jest często warunkiem rozwoju, a czasem nawet przetrwania gospodarstwa w trudnych chwilach. Kluczowe jest jednak dopasowanie właściwego instrumentu finansowego do swojej sytuacji i potrzeb.

Co bym polecił w zależności od sytuacji gospodarstwa?

  • Jeśli prowadzisz stabilne gospodarstwo i myślisz o dużej inwestycji rozwojowej (np. zakup większej ilości ziemi, budowa nowej obory, wymiana całego parku maszynowego) – rozważ połączenie dotacji inwestycyjnej i kredytu inwestycyjnego. Dotacja (np. z ARiMR) obniży koszt całego przedsięwzięcia, a kredyt pozwoli sfinansować resztę. To duet, z którego sam korzystałem: połowę dała agencja, drugą połowę bank, a ja zyskałem nowoczesne rozwiązania płacąc ułamek odsetek dzięki dotacji.
  • Jeśli jesteś młodym rolnikiem lub przejmujesz gospodarstwo – w pierwszej kolejności sięgnij po premię dla młodych rolników. Te 200 tys. zł bezzwrotnej pomocy na start to kapitał, którego nie zastąpi żaden kredyt. Wykorzystaj go mądrze jako zalążek inwestycji. Później, gdy trzeba będzie więcej środków, banki przychylniej patrzą na młodych, którzy skorzystali z premii (bo widzą, że masz już jakieś środki zainwestowane). Możesz uzupełnić to kredytem preferencyjnym, jeśli np. łapiesz się na kredyt na ziemię z częściowym umorzeniem – to kolejna gratka dla młodych.
  • Jeśli masz małe gospodarstwo i brakuje Ci skali, by generować większe dochody – poszukaj programu typu restrukturyzacja małych gospodarstw. Ta premia ~100 tys. zł może pozwolić Ci zrobić krok do przodu (np. kupić więcej ziemi, ciągnik, zacząć produkcję, która podwoi Twój dochód). Z własnych środków trudno taki skok zrobić, a z pomocą – możliwe. Unikaj nadmiernego zadłużania się, gdy gospodarstwo jest małe, bo każdy gorszy rok może zachwiać spłatami. Lepiej pozyskać trochę bezzwrotnego kapitału i powoli się rozkręcić. Kredyt ewentualnie krótkoterminowy obrotowy, by utrzymać płynność – ale ostrożnie z dużymi kredytami inwestycyjnymi dopóki nie urośniesz.
  • Jeśli Twoim celem jest modernizacja parku maszynowego – przeanalizuj leasing vs kredyt. Dla maszyn często leasing wygrywa: mniej formalności, maszyna sama jest zabezpieczeniem, możesz wziąć np. 2-3 maszyny naraz leasingując je, nie obciążając tak zdolności jak kilka kredytów. Jeżeli jednak masz możliwość kredytu preferencyjnego na maszyny (linia RR z dopłatą do odsetek), to to może być tańsze niż leasing, bo oprocentowanie efektywne będzie bardzo niskie. Osobiście: nowe traktory brałem w leasing, bo szybko załatwione i mogłem u producenta wynegocjować pakiet serwisowy w cenie; ale już na maszyny stacjonarne (np. silosy) wziąłem kredyt preferencyjny, bo leasingu na to nie było, a kredyt z 2% odsetek – rewelacja.
  • Jeśli potrzebujesz gotówki na już, na zasiewy czy nagły zakupkredyt obrotowy lub pomostowy będzie najlepszy. Nie kombinuj z jakimiś lichwiarskimi pożyczkami czy zadłużaniem u kontrahentów. Bankowe finansowanie obrotowe, choćby droższe, jest bezpieczniejsze i bardziej przewidywalne. Przy okazji budujesz swoją historię w banku. Sam czasem biorę krótki kredyt obrotowy na zakup większej partii nawozów, jak jest dobra cena – i spłacam po zbiorach. To mi się kalkuluje, a nie muszę prosić nikogo o przysługę.
  • Jeśli przytrafiła Ci się klęska lub kryzys – najpierw skorzystaj z pomocy klęskowej (dotacje, umorzenia podatku rolnego, zasiłki – co tam oferują w danym momencie), a dopiero potem sięgaj po kredyt klęskowy. Taki kredyt preferencyjny jest świetny, by odbić się od dna, ale pamiętaj, że to jednak dług. Widziałem przypadki rolników, którzy po suszy wzięli duży kredyt, żeby odnowić produkcję, ale kolejny rok znów był słaby i wpadli w spiralę. Tu kłania się zasada: ubezpieczaj uprawy i zwierzęta – wtedy odszkodowanie z polisy może ograniczyć potrzebę zadłużania się. Ja bym traktował kredyt klęskowy jako ostateczność, choć dobrze że jest taka siatka bezpieczeństwa.

Na koniec pragnę podkreślić: najlepsze finansowanie to takie, które jest skrojone na miarę Twojego gospodarstwa. Nie ma uniwersalnie idealnego rozwiązania. Ważne, by dokładnie policzyć koszty i korzyści każdej opcji. Zawsze przelicz: ile wyniesie całkowity koszt kredytu (odsetki, prowizje), a ile leasingu (sumę rat i wykupu), czy stać Cię na ratę w mniej urodzajnym roku, czy masz plan B jak spłacić zobowiązanie gdy cena skupu spadnie o połowę? Jak wykorzystasz środki – czy faktycznie podniosą one Twoje dochody w przyszłości (bo kredyt powinien się zwrócić w postaci wyższych plonów, oszczędności pracy itd.)? Jeśli inwestycja jest dobrze przemyślana, finansowanie będzie sprzymierzeńcem, a nie kulą u nogi.

Sam nieraz stałem przed dylematem, czy zaciągnąć kredyt i zaryzykować rozwój, czy czekać. Dzięki rozsądnemu korzystaniu z zewnętrznych źródeł finansowania moje gospodarstwo dziś jest znacznie nowocześniejsze i dochodowe niż 10 lat temu. Mam nadzieję, że moje rady i opis doświadczeń pomogą Ci podjąć najlepsze decyzje dla Twojego gospodarstwa. Życzę powodzenia w negocjacjach z bankami, sukcesów w pozyskiwaniu dotacji oraz mądrego inwestowania – niech finansowanie będzie dźwignią, która wyniesie Twoje gospodarstwo na wyższy poziom! Powodzenia i urodzajnych lat, aby spłaty przebiegały bez stresu, a plany rozwojowe się ziściły. Bezpiecznego gospodarowania!

Skontaktuj się z nami